sobota, 24 grudnia 2016




Wigilia.

piątek, 23 grudnia 2016

sobota, 17 grudnia 2016







Nasz przedświąteczny weekend. Łyżwy na Narodowym, prezenty i zimowe stare miasto.

środa, 14 grudnia 2016


Pakowanie prezentów. Dzień na zakupach.
W piątek biorę łyżwy i wsiadam w pociąg do Ciebie.

wtorek, 13 grudnia 2016

Cśśś. Sowy nie są tym, czym się wydają.

poniedziałek, 12 grudnia 2016


Zima trochę bez zimy.

niedziela, 4 grudnia 2016










Nasz mikołajkowy-rocznicowy weekend. 
Zupa koperkowa, czeskie wiersze i Milky Way'owe gwiazdki. Lampki i śnieg. Piekara kupiony w Antykwariacie Grochowskim za 15 złotych! Powrót pociągiem.

środa, 16 listopada 2016


Tak mi ostatnio.

niedziela, 13 listopada 2016

 
"jesteś najlepszym miejscem tego miasta, 
centralnym punktem"
M. Świetlicki

poniedziałek, 31 października 2016


Brakuje mi.

niedziela, 30 października 2016


Koniec października.
Piszę o strasznych bajkach, sprzątam w szafie i piję wodę. Kontroluję cukier. Wolne, a nie mam czasu nawet czytać. Dominik jest u siebie. A ja nie wiem, kiedy minął październik i czemu nadal tkwię w tym samym miejscu.

środa, 26 października 2016


Wracam pieszo wśród żółtych, jesiennych drzew. 
Czyste powietrze świdruje w kącikach oczu. Jest przejrzyście i wyraźnie, jakby zaraz wszystko miało pęknąć. Kupuję szpinak, ricottę i świeżą żurawinę. Całe popołudnie i wieczór spędzam w kuchni. Razowe pierogi z nadzieniem szpinakowo-serowym, muffinki dyniowe z daktylami, kawa zbożowa. Mówię dziś do B., że już mnie tu nie ma, w tej pracy. Że czuję się gdzie indziej.

wtorek, 25 października 2016


Koniec października. Całymi dniami siąpi deszcz. 
Ja oddaję książki i wypożyczam książki. Wchodzę do księgarni, wybieram Ketchuma za 7 zł. i zbiór opowiadań grozy za 9. Chłopak za ladą mówi, że zna mnie z widzenia. Przepuszczam dwa autobusy, bo nie wiem, co ze sobą zrobić o tak wczesnej (późnej) porze. W pracy brakuje mi powietrza. Myślę o nadmiarze cukru we krwi i o ślubach obcych ludzi. 

"W pierwszej chwili dnia, gdy nie wiedziałam jeszcze, czy jest zimno, czy ciepło, dobrze, czy źle, zobaczyłam dolinę Arawa, wymarłą i płaską, porosłą anemicznymi, przykurzonymi krzakami, posępnymi jak opuszczone namioty. Nie żebym tam była ostatnio, ale on był, wrócił ledwie wczoraj w nocy, a teraz otwiera wąskie oko w kolorze piasku i mówi, nawet w śpiworze w Arawie spało mi się lepiej niż z tobą tu."
~ Zeruya Shalev, "Mąż i żona"

poniedziałek, 24 października 2016


Urodzinowy tort od Dominika i książkowe prezenty.
Pink Floyd i Iron Maiden. Nasze drugie wspólne wino. Weekend z deszczem i Dziećmi kukurydzy. Nie umiem już i nie chcę inaczej. 

czwartek, 20 października 2016


Pourodzinowe placki jogurtowo-kukurydziane. Bezcukrowe, ale z ksylitolem. Ponury, jesienny ranek. Dzień jak wczoraj. Jutro będę już kawałek stąd.

wtorek, 18 października 2016









A to zeszły weekend. Cały w Warszawie i cały z nim. 
Z dyniowo-halloweenowym lampionem, Carrie, Halloween, grami planszowymi w Między wierszami i grzanym winem. Wspaniały mroźny weekend z Parkiem Skaryszewskim i spotkaniem w piątek. Tak, to zdecydowanie lepszy październik niż ostatnio.

czwartek, 13 października 2016


Czwartek. Środek października.
Przyjęcie na podyplomówkę i wygrzebana z szafki lustrzanka analogowa. Marzy mi się znów wiele. Pewnie dlatego, że październik, dobre spotkanie, nerw jesieni.

niedziela, 9 października 2016


Niedziela w deszczu. 
Z marchewkowym ciastem, grą i wieczornym pociągiem. Tak już teraz będzie.

czwartek, 6 października 2016


Dziś tak dziwnie.
Między kilkoma książkami, zdjęciami i deszczem. Soczyste kolory zaokiennych drzew. Wolne. Ja i czas chyba się nie lubimy, bo już po 12ej, a ja zgrałam zdjęcia, drugie zdjęcia, zrobiłam wpis o Tru, zjadłam zatrważająco duże śniadanie, poczytałam Białe zeszyty, znalazłam Hobbita, na którego zwykle mam ochotę, gdy siedzę bezproduktywnie w domu i pada, powzdychałam nad obejrzaną wczoraj Jane Eyre ("Jane Eyre, ja śnię... Zbudź się więc"), przeczytałam o Thoreau, który powiedział kiedyś, że większość z nas "żyje w cichej rozpaczy", a przecież miałam... ODPOCZYWAĆ.

środa, 5 października 2016


Przyspieszony puls, igły i nerwy. 
Tak spędzam pierwsze dni października. Ale teraz ciszej. Za oknem wichury i deszcze. W domu kiełki i owoce. Może The Conjuring i trochę czytania w ciemności.

sobota, 1 października 2016


Był koniec Nowego Dworu Mazowieckiego i Modlin. 
Narew widziana przez okna pociągu. Początek października.

czwartek, 29 września 2016


Koniec września. 
Polski horror czytany w pociągu i krótkie włosy. Chciałoby się cofnąć czas i wykreślić parę zdarzeń. Tymczasem wszystko podpisane. Przeszłość pokazuje język.

wtorek, 27 września 2016


Jesienne powroty.
Dziś tworzę w głowie książkowe zamówienie, które zrealizuję któregoś razu pod wpływem chwili. Bo jesień. Bo październik. Bo potrzebuję nowych książek, żeby mieć co dotykać i na co patrzeć.

poniedziałek, 26 września 2016


Niedzielne kasztany z warszawskich Łazienek.
Pełne garście wrześniowego słońca, powietrza i porannej mgły.
Pierwszy raz dzień był długi i na wszystko starczyło czasu.